Wydawało się, że choroba się ich nie ima. Że biały kitel i stetoskop na szyi tworzą barierę, nienaruszalną świętość, przez którą żadne drobnoustroje nie przejdą. Pandemia pokazała, że ci, na których jako chorzy możemy zawsze liczyć, sami są w potrzebie.
Śmierć w liczbach
- To bzdura, dziś tę partyzancką wojnę prowadzą ci, którzy zostali, ci, którzy nie okopali się w zamkniętych prywatnych przychodniach – podkreśla Anna, pediatra. - Ale ci, którzy mimo obelg, środkowych palców pokazywanych od lat wszystkim pracownikom ochrony zdrowia zwłaszcza przez rząd, nadal tu są. I leczą.
Informacyjny chaos
Ogromne niedostatki
- Pracuję w dużym szpitalu klinicznym. Oddział zabiegowy. Co jest najważniejsze dla dyrekcji szpitala? Realizacja planowych procedur kosztem narażania zdrowia personelu oraz pacjentów. Brak elementarnych środków ochrony osobistej, a próby odmowy pracy w takich warunkach kończą się telefonami od dyrekcji oraz informacjach o możliwych konsekwencjach. Dramat – podsumowuje Marcin, ortopeda i wskazuje na kolejny problem związany z koronawirusem: szpitale nie są architektonicznie przygotowane na izolację pacjentów.
- Operujemy m.in. pacjentów onkologicznych. Wiem, że część z nich z powodu przesunięcia terminu operacji umrze lub będzie żyła krócej. To jest szara strefa tej epidemii. Te zgony nie zostaną przypisane „na konto” koronawirusa. Ale to on za nie odpowiada – słyszymy od Łukasza, urologa.