Michał Janczura, reporter radia TOK FM w swoim reportażu „Morfina” opisał sytuację z jarocińskiej apteki, w której technik farmacji wbrew uprawnieniom błędnie wydał 10-krotnie większą dawkę tego narkotyku. Tym razem reporter przyjrzał się podobnym sytuacjom w reportażu pt. „Apteka na słupa”.
„Popołudniami nie ma magistrów często i gęsto. I tyle. Jeżeli kontroli nie ma, to nie ma takiej potrzeby, po co przepłacać, to się zatrudnia technika. Pacjenci zazwyczaj nie zwracają uwagi na to z kim rozmawiają, a najczęściej rozmawiają z technikiem.”
Od niecałego roku pracuję w aptece, na stażu jako technik farmacji. Od dłuższego czasu zostaję już sama na tych zmianach. Mam z tym problem, dopiero się uczę. To nie jest komfortowe. Ktoś mi daje receptę, robię odpis, którego tak naprawdę nie powinnam robić.
W bardzo małym miasteczku nie było możliwości zatrudnienia kierownika do apteki, a obecny kierownik miał już zimą wykupione wczasy. W związku z tym właścicielka apteki, wymyśliła, że techniczka, jest łudząco podobna do magistra, który był kierownikiem, w związku z tym zasugerowała, żeby przefarbowała i spięła włosy tak jak na zdjęciu w dyplomie kierownika
„Praca na słupy znaczy, że jest fikcyjny magister, którego de facto nikt nie widział, ale jest na liście obecności i dostaje za to kasę, że pracuje, a tak naprawdę, to nie pracuje.”
„Miałam kilka takich telefonów. Dzwoni jakaś koleżanka, najczęściej farmaceutka i pyta czy nie chciałabym być kierownikiem w mieście x, w którym w życiu nie byłam, w innym województwie. Chodzi o to, że mam tam być po prostu figurantem za jakieś 2 tys. zł.”