Opracowany niedawno przez producentów suplementów diety Kodeks Dobrych Praktyk Reklamy Suplementów Diety budzi niedosyt. Może go wesprzeć zdecydowanie bardziej rygorystyczna nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, która wprowadza m.in. zakaz stosowania marek parasolowych i potężne, bo nawet 20-milionowe kary za nieprzestrzeganie przepisów.
DLA PORZĄDKU CZY ZATRZYMANIA REGULACJI?
A potem nadszedł nowy rok i pojawiła się zaskakująca informacja, że Kodeks Dobrych Praktyk Reklamy Suplementów Diety został już opracowany. Ogłosiły tę informację organizacje zrzeszające producentów suplementów, a więc Polski Związek Producentów Leków Bez Recepty PASMI, Polfarmed, Krajowa Rada Suplementów i Odżywek (KRSiO) oraz Związek Producentów i Dystrybutorów Suplementy Polska, dodając, że do opracowania kodeksu doszło już w listopadzie, a producenci mają czas na jego podpisanie do końca stycznia i kolejnych sześć miesięcy na dostosowanie reklam do określonych w nim zasad. Jakkolwiek by liczyć, deklarowały, że od sierpnia reklamy suplementów diety wyprodukowanych przez sygnatariuszy tego kodeksu będą wolne od nieprawdziwych treści.
Organizacje zrzeszające producentów suplementów nie ukrywały jednocześnie, że liczą na to, iż autoregulacja może powstrzymać wprowadzenie innych regulacji dla tego rynku.
NORMY JUŻ ISTNIEJĄCE, SANKCJE MAŁO DOTKLIWE
Istotne było jednak co innego – urząd w styczniu nie wiedział, czy jego uwagi uwzględniono w kodeksie, ponieważ nie otrzymał jego poprawionej wersji, tej, która została ogłoszona jako obowiązująca.
W kwietniu sytuacja zmieniła się o tyle, że po raz drugi przedstawiciele UOKiK i branży suplementów diety, organizacji konsumenckich i instytucji publicznych spotkali się, by podyskutować o reklamie suplementów. Jak informuje UOKiK na swojej stronie, przedstawiciele branży zaprezentowali „wstępne założenia dotyczące dobrych praktyk w zakresie reklamy”, a pozostali uczestnicy spotkania zgłosili do nich swoje uwagi. Urząd przypomniał, że normy w samoregulacji nie mogą dotyczyć istniejących przepisów, bo ich rolą jest zapewnienie konsumentom większej ochrony, na przykład przez doprecyzowanie, jakie praktyki naruszają dobre obyczaje czy znalezienie tych obszarów, których istniejące przepisy nie regulują.
Opinia UOKiK była więc w pewnym stopniu powtórzeniem wcześniejszych uwag tego urzędu, a to z kolei oznacza, że organizacje przygotowujące kodeks nie wzięły ich sobie zanadto do serca.
PROSTOKĄTNE POLE, CHOROBY NIEISTNIEJĄCE
Treść kodeksu też budzi wątpliwości, choćby dlatego, że – jak można wyczytać w art. 2 – jego postanowienia dotyczą wyłącznie reklam suplementów diety i nie znajdują zastosowania do opakowań i oznakowania suplementów, informacji o sygnatariuszach kodeksu niebędącej reklamą oraz korespondencji, która nie jest reklamą i ma na celu udzielenie odpowiedzi na pytania konsumentów. Ani słowem nie wspomina o prezentacjach suplementów.
Co do treści reklam kodeks zakłada, że niedozwolone jest używanie w nich nazw chorób, ale jedynie pod warunkiem, że powodowałoby to przypisywanie reklamowanym suplementom właściwości zapobiegania chorobom lub leczenia ich lub sugerowało takie właściwości – w praktyce tylko od dobrej woli producenta przestrzegającego kodeksowych zapisów zależy więc, czy użyje w reklamie nazwy choroby. W konsekwencji producenci mogą zamieszczać w reklamach niemal te same treści, co do tej pory. Niemal, bo kodeks zakazuje używania nazw chorób nieistniejących.
REKOMENDACJA PODMIOTU ZAMIAST WIZERUNKU LEKARZA
W kwestii reklam kierowanych do dzieci kodeks też zostawia producentom spore pole do popisu. Co prawda zakazuje kierowania do nich reklam suplementów diety, ale szybko dodaje, że jest nią tylko reklama zawierająca bezpośrednie wezwanie do dzieci do nabycia reklamowanych suplementów lub nakłonienia rodziców lub innych osób dorosłych, by je kupili. I wcześniej w reklamach suplementów diety nikt raczej nie mówił wprost, by rodzice, a tym bardziej dzieci, kupowali reklamowane produkty, więc i w przypadku tego zapisu trudno mówić o jakimś ograniczeniu treści reklam.
BEZ ORZEKANIA O WINIE, BEZ ODPOWIEDZIALNOŚCI
Słowem – na reklamę ma prawo poskarżyć się jedynie garstka producentów suplementów, a o ewentualnych sankcjach usłyszy niewielu.
Wielu obejrzy natomiast lub usłyszy reklamy suplementów diety. Jak wynika z danych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w 2015 roku co czwarta reklama telewizyjna była reklamą produktów leczniczych, suplementów diety lub wyrobów medycznych; od 1997 roku liczba reklam z sektora produktów zdrowotnych i leków wzrosła blisko dwudziestokrotnie, podczas gdy ogólna liczba reklam wzrosła jedynie trzykrotnie. Nie ma późniejszych danych KRRiT na ten temat, ale firmy z branży farmaceutycznej znajdują się na czele rankingu największych telewizyjnych reklamodawców, co oznacza, że przeznaczają na reklamy telewizyjne największe kwoty.
REKLAMY SĄ JUŻ ZGODNE Z KODEKSEM?
znaczące, mające potężny udział w rynku. Większość z nich podpisała się pod kodeksem o czasie, czyli przed końcem stycznia bieżącego roku. W związku z tym ich reklamy od sierpnia powinny być zgodne z jego zapisami.
Czy są? Przegląd gazet, słuchanie radia i oglądanie telewizji dostarczają zaskakującej odpowiedzi na to pytanie. Bo niektóre reklamy rzeczywiście zmieniły się na lepsze, zniknęły z nich wymyślone na potrzeby kampanii reklamowych choroby, zniknęli lekarze i pielęgniarki i nazwy chorób, które rzekomo dany suplement leczył lub którym zapobiegał. Czy jednak ze wszystkich?
WYROBY MEDYCZNE WCHODZĄ W MIEJSCE SUPLEMENTÓW
wyrobów medycznych.
Wniosek z tej obserwacji nasuwa się jeden – niezbędna jest nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, by suplementy diety były reklamowane rzetelnie, ale trzeba też koniecznie przyjrzeć się i innym reklamowanym produktom, prezentowanym jak leki i suplementy diety. Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, która przechodzi właśnie etap konsultacji społecznych, a której najważniejsze zapisy przytaczamy w ramce, choć może uregulować sposób reklamowania suplementów diety, nie obejmie wyrobów medycznych. Wykonywane przez niektórych producentów kroki podpowiadają więc, że bez względu na to, czy ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia zostanie znowelizowana, problem nie zostanie rozwiązany, bo wciąż będziemy oglądać reklamy produktów niebędących lekami, którym przypisuje się właściwości lecznicze lub profilaktyczne, a zachęcać do ich stosowania będą lekarze, pielęgniarki lub farmaceuci.
W praktyce problem tkwi więc dziś nie w tym, czy producenci suplementów przestrzegają swojego kodeksu, nawet nie w tym, jakie ograniczenia narzuci im nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia – zasadniczym problemem staje się sposób reklamowania wyrobów medycznych, które mają takie same nazwy jak leki lub suplementy diety i prezentowanie ich w taki sposób, jakby miały właściwości lecznicze bądź profilaktyczne.
Autor: Małgorzata Grosman