Takie historie, w których inspektorzy farmaceutyczni zmuszeni są do tłumaczenia się ze swoich działań, zdarzają się nie od wczoraj. Inspektorzy są nie tylko zbywani, a ich wnioski do prokuratury o zbadanie konkretnych działań przedsiębiorców lekceważone, bywają też zastraszani, a nawet oskarżani. Takie sprawy zwykle ciągną się bardzo długo…
DOCIEKLIWOŚĆ UKARANA
Właścicielka krakowskiej hurtowni publicznie cieszyła się ze zwolnienia małopolskiego WIF, nazywając jego działania zmierzające do wyjaśnienia sprawy szykanami niszczącymi dobre imię jej firmy.
ZGŁOSZENIE PRÓBĄ ZASTRASZENIA
DWA ZARZUTY
w uzasadnieniu decyzji o umorzeniu sprawy uznała, że właściciele apteki nie mieli świadomości bezprawności swojego działania. Na zażalenie WIF zareagowała kuriozalnym zarzutem wobec
inspektor wojewódzkiej – zarzuciła Zofii Wrzesińskiej zgłoszenie do prokuratury informacji o nieistniejącym przestępstwie. Prokurator nie poprzestała na tym, zarządziła przeszukanie w GIF i WIF. Pozwoliła na obecność w trakcie przesłuchań mecenasa reprezentującego aptekę zamieszaną w odwrócony łańcuch dystrybucji leków. Mecenas nie ukrywał dobrej znajomości z prokurator. – Dzwonił do niej w czasie przeszukania i mówił po imieniu – relacjonował potem Paweł Trzciński, rzecznik prasowy GIF. Zaglądał przy tym do dokumentacji spraw, w których był pełnomocnikiem innych aptek.
Na przeszukaniu sprawa się nie skończyła. Wady postępowania (nie tylko odnośnie do sposobu przeszukania) spowodowały, że sąd jej nie rozpatrzył, akt oskarżenia wrócił więc do prokuratury.
Zmienił się prokurator prowadzący postępowanie, który najpierw zawiesił postępowanie przeciwko inspektor, potem je umorzył.
Wkrótce niemal identyczna historia rozegrała się po kolejnym doniesieniu WIF do prokuratury we Włocławku w związku z działalnością innej apteki (z Kowala) – sprawa trafiła do tej samej prokurator, która zajmowała się włocławską apteką i umorzyła postępowanie przeciwko niej. Tym razem postąpiła identycznie, a potem napisała drugi akt oskarżenia przeciwko Zofi i Wrzesińskiej.
Wszystko to trwało niemal cztery lata, bo pełnomocnik aptek składał kolejne wnioski i zażalenia. Wyrok zapadł dopiero we wrześniu tego roku – inspektor Zofia Wrzesińska została oczyszczona ze stawianych jej zarzutów, natomiast prokurator i pełnomocnik aptek usłyszeli z ust sędzi wiele gorzkich słów po swoim adresem.
W związku ze sposobem działania pani prokurator rozpoczęło się postępowanie dyscyplinarne. Niestety, po wielu miesiącach oczekiwania na werdykt pojawiała się nieoficjalna informacja, że sprawa wciąż trwa lub została po cichu umorzona.
„POMÓWIONY” PEŁNOMOCNIK
Wojewódzkiemu Inspektorowi Farmaceutycznemu w Krakowie, który został pozwany z powodu rzekomego pomówienia. Pomówiony poczuł się pełnomocnik apteki, której zarzucono udział w odwróconym łańcuchu dystrybucji leków. Inspektor wygrał z nim w obu instancjach sądowych, jednak w trakcie tego postępowania nie ukrywał, ile kosztuje go ta sprawa. W rozmowie z dziennikarzami Radia TOK FM i „Dziennika Gazety Prawnej” mówił o stresie, jaki był skutkiem postawienia w stan oskarżenia.
Dziś jednak sądowe postępowanie już za nim. Z punktu widzenia inspekcji wojewódzkiej zakończyła się też sprawa apteki biorącej udział w odwróconym łańcuchu dystrybucji leków, od której cała ta historia się zaczęła. – Cofnęliśmy tej aptece zezwolenie na prowadzenie działalności, podmiot odwołał się od tej decyzji do GIF, główny inspektor podtrzymał jednak nasze stanowisko. Nie wiem, czy podmiot złożył potem skargę na decyzję GIF do sądu administracyjnego – mówi Józef Łoś.
W tej chwili małopolska inspekcja prowadzi kilka spraw o cofnięcie zezwoleń na prowadzenie aptek, głównie ma to związek z odsprzedawaniem leków z jednej apteki do drugiej. – Nam nie zależy na tym, by komuś utrudniać prowadzenie działalności, ale postępujemy zgodnie z literą prawa i tego samego oczekujemy od kontrolowanych podmiotów – dodaje inspektor Józef Łoś. – Odwrócony łańcuch dystrybucji leków ma dziś zresztą zwykle odmienny charakter. Przedsiębiorcy rejestrują NZOZ-y, mają też jednocześnie zezwolenie na prowadzenie hurtowego obrotu lekami. NZOZ-y składają zapotrzebowania na leki, apteki je realizują, a potem w ramach jednego podmiotu dochodzi do przesunięcia leków z NZOZ-u do hurtowni. Takie zapotrzebowania trafi ają obecnie do naszych aptek z przychodni z całej Polski. Jedynym rozwiązaniem wydaje się wprowadzenie przepisu, na mocy którego podmiot prowadzący działalność leczniczą nie miałby prawa do jednoczesnego prowadzenia obrotu lekami.
PRZEGRAŁ, CHOĆ CHCIAŁ ZNISZCZYĆ
Podkarpacka inspektor stawała przed sądem w trzech sprawach. Jedna wiązała się z próbą przeprowadzenia przez WIF kontroli w aptece w Tarnobrzegu. Podjęto ją, ponieważ dzięki współpracy z fiskusem pojawiły się bardzo poważne podejrzenia, że apteka nielegalnie sprzedaje leki. Inspektorzy nie weszli jednak do niej, gdyż usłyszeli, że najpierw musi przyjechać pełnomocnik apteki. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu zniecierpliwieni inspektorzy odjechali spod apteki. Wtedy – jak donosiło Radio TOK FM – rozpętała się burza. Gdy w końcu pełnomocnik się pojawił, zażądał, by inspektorzy natychmiast wrócili, bo inaczej zostaną obciążeni kosztami jego przejazdu z Lublina. Miał też krzyczeć, że zrobi z nimi porządek, że to koniec wpadania o 6 rano i wyprowadzania w kajdankach, że wygra każdą sprawę i inspektorów zniszczy.
Kilka dni wcześniej ten sam pełnomocnik nie wpuścił przedstawicieli inspekcji do apteki w Stalowej Woli. Próbę podjęcia kontroli uznał za napad, wezwał policję, ostatecznie złożył zawiadomienie, że komputery w aptece nie działają, jakimś cudem placówka pracowała jednak bez przeszkód. Gdy inspektor wojewódzka złożyła do prokuratury doniesienie o utrudnianiu postępowania,spotkała się z informacją, że skierowany zostanie przeciwko niej prywatny akt oskarżenia za zniesławienie i pomówienie. Dlatego wygranie tej sprawy, podobnie jak dwóch innych, podkarpacka inspektor uważa za sukces, którym jednak nadmiernie nie należy się cieszyć.